Na rynku obecnie możemy dostać homara żywego, ale także takiego, który po złowieniu został od razu ugotowany, a następnie głęboko zamrożony. Choć podobno smak mięsa żywego homara jest daleki od smaku tego drugiego, to jest to dobre rozwiązanie dla tych mniej odważnych, którzy nie chcą osobiście pozbawić homara życia. Raz na jakiś czas można go odnaleźć w osiedlowych marketach w całkiem dobrej cenie (ok. 40zł za sztukę). Nie ma więc co się bać, w końcu warto spróbować tego rarytasu choć raz w życiu!
Żywe homary mają ciemnozielony lub ciemnobrązowy kolor, dopiero po ugotowaniu stają się czerwone. Tak więc jeżeli zdecydujecie się na homara mrożonego, będzie on czerwony. Po rozmrożeniu można go przyrządzać na wiele sposobów. Można go gotować w wodzie, na parze lub upiec w piekarniku. Najlepsze mięso odnajdziemy w szczypcach oraz ogonie.
Jeden homar starczy dla 1-2 osób. Ja postanowiłam przygotować homara dla 4 osób, tak by każdy posmakował tego przysmaku choć odrobinę. Upiekłam go z masłem i pietruszką i podawałam z pieczoną bagietką. Przyznam, że zjedzenie go w rodzinnym gronie było dobrym wyborem, wydobycie mięsa ze skorupki okazało się całkiem sporym wyzwaniem.
Samo jedzenie homara wymaga zaopatrzenia się w dużą ilość serwetek. Przydadzą się Wam również szczypce do homara przypominające dziadka do orzechów, opcjonalnie specjalne sztućce (z jednej strony wąska łyżeczka z drugiej widelczyk z zakrzywionymi ząbkami).
Oczywiście bez tych narzędzi również dacie radę, wystarczą palce i nóż.
Poszukując homara warto zwrócić uwagę, czy dany produkt posiada niebieski znak MSC. Wszystkie ryby i owoce morza sprzedawane z tym oznaczeniem zostały złowione w zrównoważonych połowach, dzięki czemu możemy mieć pewność, że nie zabraknie ich dla przyszłych pokoleń.
Jeżeli chcecie dowiedzieć się, gdzie aktualnie znajdziecie ulubione ryby i owoce morza ze znakiem MSC, wpadnijcie na stronę z wyszukiwarką produktów z certyfikatem.